piątek, 13 listopada 2020

Rozdział IV (Martyna Przybyła)

        Paczka przyjaciół stała zdenerwowana, bo nie wiedziała, co ma zrobić. Kompletnie nie znali mężczyzny, nie wiedzieli czy jest mordercą, czy niewinnym kuzynem zaginionego Petera.

- Zadzwonię do ojca, nie możemy narażać Lidii na niebezpieczeństwo – szepnął Stails.

- Masz racje, ten typek wydaje się podejrzany – rzekła Allison drżącym głosem.

      Niestety szeryf był w tym czasie na interwencji, ale powiedział synowi, aby nie wychodzili z ukrycia chyba, że będzie to konieczne.

- Jak coś się stani,e nie wychodzimy wszyscy. Ja i Allison będziemy tu czekać i zawiadomimy policję, a Scott i Stails pójdą na pierwszy ogień i zaatakują napastnika, jasne? – powiedział władczym tonem Derek.

***

Tymczasem Lidia z przejęciem przesłuchiwała Meisona.

- Nie wiedziałem co mam zrobić! – szlochał. – Peter był zadłużony u jakiś mafiozów…

- Jak to nie wiedziałeś, co robić?! – krzyknęła zirytowana Lidia – A tak w ogóle, dlaczego twój kuzyn miał długi u mafiozów?!

- Hmmm… A więc było tak: Peter potrzebował pokaźnej sumki, na Bóg wie co, ale przecież jego starzy by mu nie dali, w końcu na studia to nie szło. Więc pożyczył trochę forsy od mafiozów i miał ją im odpracować. Odwalał tam brudną robotę, więc kiedy dobili targu, chciał się wycofać. Ale oni chcieli więcej. Sprzeciwił się im, więc zażądali, aby oddał im pieniądze. Chłopak miał nóż na gardle, więc kilka dni temu powiedział mi, że ucieknie z kraju. No i zaginął. Musiałem wcisnąć jego rodzicom, że jest na imprezie, bo co miałem zrobić?

***

Allison, Scott, Stails i Derek czekali na jakiś ruch ze strony Meisona.

- Derek przestań przeżywać… - rzekła Allison. – Czy w tym mieście każdy musi być mordercą?

- Cholera – powiedział przerażony Scott.

- Co jest?! – spytał Derek.

      Meison powoli sięgał do kieszeni po ostry nóż. Gdy Lidia zaczęła gestykulować, płynnie schował go w głąb kieszeni. Znajomi spojrzeli na siebie z przerażeniem.

- I co teraz?! – rozpłakała się Allison.

- Musimy chwilę zaczekać. Jeden zły ruch i może ją ugodzić nożem – powiedział Stails, próbując brzmieć na opanowanego. – Scott - dzwoń po policję, Allison - uważnie obserwuj, co robi Meison, ja i Derek idziemy odciągnąć go od Lidii.

- Nie zostawię tak tego! – powiedziała Lidia. – Dzwonię na policję.

- Ani mi się waż! – wrzasnął Meison, wyciągając wielki nóż z kieszeni.

- Rzuć komórkę! NO JUŻ!!!

W tej chwili na miejsce przybyli Stails i Derek. Meison pociągnął Lidię i przyłożył jej ostrze do gardła.

- ALBO RZUCICIE KOMÓRKI I SIĘ WYCOFACIE, ALBO JĄ ZABIJĘ!!!

    Derek zrobił krok w przód. Spod noża zaczęła ulatywać krew. Meison wziął zamach, aby zadać ostateczny cios. W tej samej chwili Allison, postrzeliła mężczyznę z pistoletu…

1 komentarz: