sobota, 7 listopada 2020

Rozdział III (Antonina Kamińska)

   Lidia była podekscytowana, ponieważ odgadła, że właścicielem portfela był Peter.

- Zapewne zgodzisz się ze mną, że wszystko wskazuje na to, że powinniśmy się spotkać - powiedziała do Meisona.
- Tak…chyba nie mam innego wyjścia.
- Ok, w takim razie jutro w parku przy bulwarze o 12 pasuje?
- Jak najbardziej!

     Nadszedł następny dzień. Lidia była trochę zestresowana, zjadła śniadanie, wypiła kawę i pojechała. Gdy dojechała na miejsce, nie zastała mężczyzny, trochę ją to przeraziło, na szczęście po chwili się uspokoiła i pomyślała, że to normalne, że ktoś się spóźnia. Niestety chyba się myliła, minęła godzina, a go nadal na miejscu nie było,

    W taki oto sposób minęły trzy godziny. Nie miała siły czekać dłużej, była bardzo zdenerwowana, ponieważ facet nie odbierał od niej telefonu, a dzwoniła do niego ponad 20 razy. Przez resztę całego dnia ta sytuacja nie dawała jej spokoju. Nadeszła pora spania.  Położyła się, ale nie mogła zasnąć. Zastanawiała się, co mogło się wydarzyć. W końcu po kilku godzinach zasnęła.

    Na drugi dzień była bardzo niewyspana ponieważ spała tylko 3 godziny. Nagle usłyszała,  że dzwoni jej telefon, był to nieznany numer.

- Halo - odezwała się wystraszonym głosem
- Cześć …, przepraszam, że cię wczoraj wystawiłem, ale sytuacja bardzo się skomplikowała i dotyczy również mnie.
- W porządku. 
- To może dziś się spotkamy skoro wczoraj nie wyszło? Pasuje ci o godzinie 15 w tym samym miejscu?-zapytał mężczyzna.

- Tak…- odpowiedziała ze zdenerwowaniem.

   Nie była przekonana, co do tego spotkania. Bardzo się bała, ponieważ nie wiedziała, czego się spodziewać, a ponadto nie znała rozmówcy. Postanowiła, że zadzwoni do swoich znajomych. Opowiedziała im o swoich obawach związanych ze spotkaniem. Zaproponowali, iż biorąc pod uwagę nieznane, będą jej towarzyszyć. Umówili się, że przyjadą 15 minut wcześniej.

   W zasadzie Lidia byłą już tam pól godziny przed czasem. Ulga ogarnęła ją, gdy zobaczyła Alison, a po chwili całą resztę swojej paczki.

- To jak robimy? - zapytała Lidia.
- Proponuję, Lidia, żebyś poszła jednak sama - zasugerował Derk - my natomiast będziemy czekać za tym dużym czerwonym budynkiem.
- Zdecydowanie to dobry pomysł - oznajmił Scot - dzięki temu nie przestraszymy Meisona, a i tak będziemy kontrolować, co się dzieje.

    Lidia zgodziła się. Nadeszła 15:00 , mężczyzna wyłonił się z przeciwnej strony czerwonego budynku. Właściwie od razu poznał kobietę po rudych włosach. W tym czasie przyjaciele obserwowali spotkanie zza budynku. Na początku rozmowa wydawała mi się całkiem normalna. Po upływie ok 5 minut mężczyzna wtulił nagle głowę w swoje dłonie, a gdy ją podniósł do góry, oczy zalane były łzami. Zauważyłam również, że Lidia staje się z każdą chwilą coraz bardziej nerwowa, kręcąc z niedowierzaniem głową.

     Meison w pewnym momencie wstał i gwałtownie zaczął gestykulować rękoma. Był to już dla nas wyraźny znak że powinniśmy zainterweniować.

1 komentarz:

  1. Sytuacja robi się coraz bardziej pogmatwana. Pogubiłam się w narracji... Zaczęło się narracją pierwszoosobową, a teraz na plan pierwszy wyszła Lidia i narracja trzecioosobowa.

    OdpowiedzUsuń