ALLISON:
Związanymi rękoma spróbowałam sięgnąć do
kieszeni. TAK! Miałam w niej scyzoryk, który dostałam dwa lata temu od Dereka.
Na myśl o Dereku ścisnęło mnie w żołądku… Dużo dla mnie znaczy, ale był dla
mnie jak brat, a może jednak kimś więcej? Nie pora na rozmyślania. Rozcięłam
linę łączącą moje nadgarstki, hacząc lekko o skórę. AUĆ! Na szczęście nic
poważnego się nie stało. Zdjęłam szmatkę i sznur z nóg i poczłapałam do ledwo
żywej kobiety.
- Nic pani nie jest? – wyszeptałam,
oswobadzając ją.
- Co z moją Janice? - zaszlochała kobieta.
- Kim jest Janice? - zapytałam z
zaciekawieniem.
- Moja córka….- powiedziała ledwo słyszalnym
głosem.
- Niestety, nie ma jej już z nami…
Matka Janice tylko zaszlochała i osunęła się
na ziemię. Wtem otworzyły się drzwi…
DEREK:
Starałem się zachować zimną krew, lecz gdy
myślałem o biednej Allison, przeszywały mnie ciarki. Nigdy tego nikomu nie
wyznałem, ale darzyłem ją uczuciem. Jej determinacja i wytrwałość bardzo mi
imponowała, nie mam pojęcia jak tyle odwagi mieściło się w tak drobnej osóbce.
Wraz z szeryfem przejrzeliśmy wszystkie kąty brudnego pomieszczenia. Ani śladu
porwanych…
MAMA ALLISON:
- Gdzie się podziewa ta dziewucha!? – pomyślałam,
popijając kolejny łyk wódki.
Przeszłam po zaśmieconej butelkami i
papierosami podłodze do jej pokoju. Na ścianie zauważyłam zdjęcia z grupką jej
przyjaciół. Dostrzegłam na którym byli Stiles i Allison. Podobno niedawno zmarł
– szkoda chłopaka, pomyślałam. W końcu przyjaźnili się od piaskownicy… Wtem
usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła.
- Gdzie moja wódka?! – wykrzyczał David.
Był moim partnerem od przeszło dwóch lat,
chodź tak naprawdę potrzebne były mi tylko jego pieniądze. Allison go
nienawidziła – David wielokrotnie ją bił, ale szczerze, ten bachor mało mnie
obchodził – jedynie czasem przynosiła pieniądze z koszenia trawnika.
ALLISON:
Gdy otworzyły się drzwi, byłam już gotowa. Udawałam,
że nadal jestem związana, aby Łysol niczego się nie spodziewał. Gdy podszedł do
mnie, wyrwałam mu bron z ręki i postrzeliłam w kolano, a następnie szybko
wybiegłam z samochodu. Na szczęście nikogo w pobliżu nie było, ponieważ
zatrzymaliśmy się obok lasu. Nie miałam dokąd biec, więc próbowałam dobiec do
lasu. Niestety, drugi mężczyzna mnie zauważył i zaczął biec za mną. Serce
dudniło mi mocno i niemal tylko je słyszałam. Gdy wbiegłam do lasu, odwróciłam
się, by zobaczyć czy porywacz wciąż za mną biegnie. To był błąd. Potknęłam się
o korzeń i straciłam przytomność. Przez zamykające się oczy, zdążyłam zobaczyć przybliżającego
się człowieka.
Obudziłam się w ciemnym pokoju, bez okien,
znowu związana, bez możliwości poruszania się. Powoli zamrugałam kilka razy,
lecz obraz zaczął się powoli zamazywać - pewnie użyli tych kropli oślepiających
- pomyślałam. Po chwili namysłu chciałam znowu użyć scyzoryka, ale tym razem
odebrali mi go.
SCOTT:
- Przyjedźcie jak najszybciej. Mamy trop
porywaczy!!! – wrzeszczał Derek.
- Już jedziemy! Lidia, zobacz! - krzyknąłem
podekscytowany - wiedzą dokąd zabrali Allison!
- Tak!?
- Derek przesłał nawet dokładną lokalizację.
-To na co czekasz? Jedziemy!
Gdy byliśmy już na miejscu spotkaliśmy
Dereka.
- Derek!- powiedziała zdyszana Lidia.
- I jak tam tropy? - zapytałem zaciekawiony.
- I dobrze, i to bardzo dobrze - odparł Derek.
- Wiemy, że tu byli i gdzie pojechali -
przyłączył się do rozmowy szeryf
***
Kiedy dojechaliśmy na miejsce wskazane przez
szeryfa, szybko wyważyliśmy drzwi i ostrożnie weszliśmy do środka. Było pusto i
cicho. Po chwili usłyszeliśmy krzyk, to była Allison. Derek i Lidia od razu
chcieli tam pobiec, lecz szeryf ich zatrzymał.
- Nie wiemy, kto tam na nas czeka, więc
musimy iść powoli i spokojnie – wyszeptał.
- Dobrze, przepraszamy - odpowiedziała Lidia
Powoli zakradliśmy się do pomieszczenia, z
którego dochodził krzyk.
ZBIGNIEW WAŻKA:
Słysząc kroki, schowałem się za drzwiami
pokoju, czekałem. Po chwili do pokoju weszły dzieciaki i szeryf, którzy od razu
zaczęli rozwiązywać dziewczynę. Potem szeryf wyszedł, aby szukać łysoli. Kiedy
opuścił pomieszczenie, wyłoniłem się z ukrycia i oddałem jeden strzał w stronę
bachorów. Następnie dzieciak tylko jęknął i osunął się powoli na ziemię...
CIĄG DALSZY NASTĄPI